Recenzja filmu

Jak żyć? (2008)
Szymon Jakubowski
Krzysztof Ogłoza
Anna Cieślak

Rodzina dzieckiem silna

Intymna wypowiedź reżysera, który próbuje się uporać z myślami o powiększeniu rodziny.
Patrząc na cukierkowy plakat "Jak żyć?", można by niechybnie dojść do wniosku, że mamy do czynienia z kolejną produkcją Ilony Łepkowskiej, która po dziesięciu mocnych drinkach bierze się za pisanie scenariusza. No cóż, business is business, a dystrybutor chce sprzedać film, więc promuje go jako komedię romantyczną. Ustalmy więc od razu - obraz Szymona Jakubowskiego zawiera mniej więcej tyle upudrowanego romantyzmu, co Renata Beger seksapilu. Debiutujący reżyser nie fotografuje swoich bohaterów we wnętrzach wypasionych apartamentowców i nie przedstawia Krakowa (gdzie rozgrywa się akcja) jako pocztówkowego zakątka, w którym nawet gołębie srają strofami z poezji Mickiewicza. Już choćby z tego względu wypadałoby na "Jak żyć?" spojrzeć przychylniejszym okiem. Kolejny plusik za tematykę – przedwczesne ojcostwo (tudzież macierzyństwo) na ekranie robi aktualnie furorę na całym świecie ("Wpadka", "Juno"). W Polsce od kilku miesięcy panuje baby boom, więc taki film należał się nam jak kość psu. A jednak nie czuje się, że powstał on tylko po to, by przyciągnąć do kin tabuny par oczekujących potomka. To raczej intymna wypowiedź reżysera, który sam próbuje się uporać z myślami o powiększeniu rodziny. Czyni więc głównego bohatera swoim alter ego. Kuba (Krzysztof Ogłoza) pracuje w barze i nie zamartwia się przyszłością. Problemy zaczynają się w momencie, gdy jego dziewczyna Ewa (Ania Cieślak) oznajmia mu, że jest w ciąży. ("Mamy siedem miesięcy i piętnaście dni. Termin ustalono na wtorek"). Kuba próbuje być odpowiedzialny i podejmuje pracę w korporacji. W tym momencie na karty scenariusza ktoś musiał wylać na planie kawę, sok albo kwas siarkowy – tylko tak mógłbym wytłumaczyć pomysł twórców, by z mydłkowatego barmana zrobić pnącego się po szczeblach kariery przebojowego menedżera. Naiwność jest ponoć cechą artystów, ale niekoniecznie widzów. Choć takich tłustych plam w fabule przytrafiło się więcej, znajduję w sobie pokłady miłosierdzia, by spuścić na nie zasłonę dobrotliwego milczenia. Dlaczego? Bo film Jakubowskiego nie mówi, na przekór tytułowi, jak żyć i potrafi na końcu odrzucić natłok banalnych mądrości, które wcześniej zatruwały taśmę niczym dym z papierosa zaczadzający płód. Bo życie jest po to, by błądzić, grzeszyć i psuć, a potem podejmować próby naprawy. Ten bezpretensjonalny dopisek sprawia, że ciążowa komedia staje się ludzka w pełnym tego słowa znaczeniu.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Skąd wiadomo, jak żyć? Pytanie może stać się szczególnie natarczywe, gdy przed człowiekiem, który do tej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones